Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj – te słowa z Desideraty Maksa Ehrmanna, które często słyszę na terapii DDA, pomagają mi trwać... Wychowałem się w rodzinie pełnej dysfunkcji i alkoholu. Ten nasz „rodzinny system” był pełen osamotnienia. Któregoś dnia postanowiłem wyjść i nie wrócić.
Dziś jako dwudziestokilkuletni student mieszkam w schronisku dla bezdomnych mężczyzn. Bez domu jestem już ponad rok. Biorąc pod uwagę charakter mojej rodziny, pierwszych prawdziwych ludzi zacząłem poznawać właśnie na ulicy. Wpadając jak „śliwka w kompot” w środowisko ludzi bezdomnych, zobaczyłem człowieka w pełnej krasie. Tu doświadczam tego, co kryje się pod słowem bezinteresowność i radość, ale patrzę też na smutek, żal, gorycz… i strach, który jednym pomaga w dążeniu do celu, a innych paraliżuje.
Na ulicy poznałem też co to współczucie… Na początku, mając w pamięci dom rodzinny, czułem lęk przed ludźmi. Ten lęk, zaczął z czasem znikać i dziś widzę jak rośnie we mnie otwartość. Odkrywam też, że bez ludzi nie jestem w stanie istnieć, to obecność drugiego człowieka sprawia, że mogę poznać siebie w pełni. Choć to właśnie na ulicy poznałem „człowieka”, nie chcę tu zostać… Dlatego swoje kroki skierowałem do Dzieła Pomocy św. Ojca Pio. Jestem w terapii, regularnie spotykam się z pracownikiem socjalnym. On potrafi słuchać i cały czas nie traci z oczu priorytetów… jakoś tak, potrafi skierować mnie na właściwy tor. Jest dobrze, a wierzę, że będzie jeszcze lepiej. Mam dziewczynę, z którą jestem szczęśliwy… mam też kilku kolegów, których kiedyś, jak będzie mnie na to stać, chciałbym zaprosić do lokalu…
Szymon