... do czynów
Dziś z wielką radością możemy powiedzieć „Udało się! Pani Beata ma swój dom!”. Fundusze ofiarowane przez Darczyńców Dzieła Pomocy św. Ojca Pio pozwoliły na remont i wyposażenie mieszkania socjalnego pani Beaty – kobiety, która dzięki wyjątkowej sile ducha i pomocy Dzieła, wyszła z bezdomności na życiową prostą.
Pani Beata krok po kroku odbudowuje życie, które jeszcze niedawno było w zupełnej rozsypce. Zależy jej, by nie zmarnować już ani minuty. Na nowo nawiązała kontakt z dziećmi – dorosłym już synem oraz z córką, z którą chciałaby zamieszkać w nowym domu.
Jeszcze kilka miesięcy temu otrzymany lokal nadawał się jedynie do gruntownego remontu. Dzięki otwartości Darczyńców Dzieła Pomocy św. Ojca Pio prace sprawnie posuwały się do przodu: wymieniono okna, podłogi, pokrycie ścian oraz kafelki w łazience. Udało się również wyposażyć wymarzone „cztery kąty”.
Mieszkanie przed remontem...
Trudne początku
Pani Beata swoją historią mogłaby obdzielić kilka osób. Prawdziwego domu – takiego, który dawałby akceptację i bezpieczeństwo – nie miała nigdy. Tam, gdzie się wychowała, był alkohol, przemoc i rodzice, którzy dla zabawy upili ośmioletnią wtedy córkę.
Nikt nie wspierał dorastającej dziewczyny. Matka i ojczym wyśmiewali ją, gdy chciała rysować albo uczyć się angielskiego. Czuła się brzydka, głupia i wiecznie przestraszona. Kilkunastoletnia Beata znalazła sposób, aby przezwyciężyć towarzyszący jej lęk – sięgnęła po wódkę i narkotyki.
Czarne dwa lata
Nałogi pozwalały zapomnieć o ogromnej samotności. Przez nie straciła pracę, mieszkanie, syna, córkę i trzydzieści lat życia. Trafiła do meliny. – A tam się tylko piło. No to i ja piłam. Nie interesowały mnie wtedy dzieci – wspomina z żalem.
Po dwóch latach takiego życia, podczas jednej z imprez pani Beata poczuła ogromny ból. Pogotowie zabrało ją do szpitala. Szczęście w nieszczęściu - spędzone tam dwa tygodnie były początkiem ogromnych zmian, jakie później nastąpiły. – Po wypisie wyszłam na ulicę, rozejrzałam się wokoło i uświadomiłam sobie, że jestem sama jak palec. Stałam i stałam przed szpitalem, aż dotarło do mnie, że nie mam dokąd pójść. Wróciłam na melinę.
...w trakcie...
Powrót do życia
Tam ktoś wspomniał o przytulisku u sióstr albertynek dla bezdomnych kobiet. Udała się do niego ostatkiem sił i została na rok. – Nikt mnie nie oceniał. Nikt nie wyzywał. Otuliła mnie serdeczność i troska – wspomina. W tym czasie rozpoczęła terapię alkoholową – już od 5 lat nie pije. Podjęła pracę na pełen etat, a w 2013 r. przeprowadziła się do mieszkania wspieranego Dzieła Pomocy św. Ojca Pio, które było dla niej prawdziwą szkołą – uczeniem się domu na nowo.
Dzięki wielkiej motywacji i otrzymanemu wsparciu udało jej się osiągnąć to, czego nie mogła zaznać w domu rodzinnym – normalne życie, na które w pełni zasłużyła. W lipcu 2016 r. pani Beata na dobre przeprowadziła się do mieszkania socjalnego, gdzie sama mogła wybrać kolor ścian czy motyw kafelków. – Udało się, bo zamieniłam słowa „nie dam rady” na „dam radę”; słowa „nie ma takiej możliwości” na „jest możliwe” – mówi pan Beata.
...i po remoncie
(pełną historię pani Beaty można przeczytać tutaj)