Kiedy w 2007 roku zmarła moja mama, życie mi się załamało. Miałem wtedy 47 lat a matka była mi najbliższą osobą… Mieszkaliśmy razem i to ja się nią opiekowałem. Po jej śmierci, mówiąc wprost, „popłynąłem”. Przez alkohol straciłem pracę, wkrótce potem dostałem eksmisję. Wylądowałem na ulicy…
Dość szybko udało mi się znaleźć schronienie w noclegowni dla bezdomnych mężczyzn, ale nawet tu sobie podpijałem… Któregoś dnia zostałem „przyłapany” i otrzymałem zakaz pobytu na 2 miesiące, a był to czas Świąt... Wtedy coś we mnie drgnęło. Pomyślałem: „nie może być tak, że ja Święta spędzam na ulicy”. Zacząłem powoli się podnosić. Rok temu trafiłem do Dzieła
Na początku było mi wstyd, bo miałem w pamięci, co „nawywijałem”. Trudno mi było się odnaleźć, bo towarzystwo w Dziele jest inne, przede wszystkim niepijące. To i mnie zmobilizowało do zmiany – od roku nie piję! Co więcej, w Dziele zaproponowano mi udział w Centrum Integracji Społecznej, w którym małymi krokami zacząłem przysposabiać się do podjęcia pracy. Dziś jestem zatrudniony jako pracownik gospodarczy, a po „robocie” wracam do prowadzonego przez Dzieło mieszkania chronionego. Dawni znajomi nie dowierzają w moją przemianę, a ja patrzę w przód, bo przecież, jak wyszło jedno, to następne też się kiedyś uda.
Stanisław, do niedawna bezdomny